Reklama

Nie pozwolono mi być obecnym przy narodzinach wnuka, więc kiedy poproszono mnie o zapłacenie rachunku za leczenie w wysokości 10 000 dolarów, powiedziałem im dokładnie, co myślę.

Reklama
Reklama

Podróż autobusem trwały dwanaście niekończących się godzin, ale Lucía nie przejmowała się bólem fizycznym ani narastającym w jej sześciu dziesięciuletnich.

Na zatrzaskach trzymanych płócienną, która znajduje się na kocu, wykonanym przez wiele miesięcy z miękkiej, kremowej podstawy, przeznaczonej dla jej pierwszego wnuka.

Podniecenie, zapomniała o głodzie i potrzebowaniu. Czekała na dziesięć chwili jej syn, Marcos, oznajmił, że nastąpi.

Po dotarciu do miejskiego, nowoczesnego, zimnego budynku ze szkła i stali, Lucía zniszczonych włosów w odbiciu automatycznych drzwi i ruszyła w stronę odbiornika. Serce waliło jej jak młotem.

Jednak gdy dotarł do poczekalni położniczej, jej uśmiech zgasł. Nie widziałem Marcosa czekającego na nią z otwartymi ramionami. Zobaczyła go na końcu korytarza, przychodzącego tam iz powrotem, nerwowo pocierającego kark.

Kiedy Marcos ją opuścił, nie rzucił się do niej.

Podszedł powoli, powłócząc nogi, z wyrazem twarzy, który Lucía dobrze wystąpiła z awarii, kiedy rozbił się: wrażenie winy i strach.

„Synu!” – za kontrolę, starając się zdiagnozować mowę jego ciała. „Przyszłam tak szybko, jak zwykle. Jak się czuję Elena i dziecko? Mogę teraz zobaczyć?”

Marcos zatrzymał ją, kładąc się, ale stanowczą dłoń na jej rękę i uniemożliwiając jej wyjście w kierunku pokoju 304, gdzie słychać było śmiech i ożywione głosy.

„Mamo… zaczekaj” – powiedział cicho Marcos, zerkając na zamknięte drzwi, jakby się mogło pojawić, że ktoś wyjdzie. „Słuchaj, to trudne. Elena jest bardzo wrażliwa. Poród był długi i… no cóż, poprosiła, żeby teraz była z nią tylko najbliższa rodzina”.

Aby kontynuować czytanie, kliknij ( NASTĘPNA 》) poniżej !

Reklama
Reklama