Reklama

Po pogrzebie babci wróciłam do domu, w którym mieszkała, żeby spakować resztę jej rzeczy. Mąż nalegał, żebyśmy sprzedali go jak najszybciej, mówiąc: „Potrzebujemy pieniędzy, a nie twojego sentymentalizmu”. Ale przy bramie sąsiadka zatrzymała mnie i szepnęła: „Gdybyś tylko wiedziała, co twój mąż tu robił, kiedy babcia jeszcze żyła…” – i podała mi klucz. W piwnicy znalazłam coś, co sprawiło, że znieruchomiałam na miejscu…

Reklama
Reklama

Włożyłem klucz do zardzewiałego zamka. Zgrzyt brzmiał, jakby sam dom wzdychał. Drzwi nie drgnęły od razu, jakby stawiały opór. Kiedy drzwi zgrzytnęły i spadły, zimny dreszcz uderzył mnie w twarz, jakbym nie był piwnicą, a głębokim grobem.

Zchodzili schodami, trzymając się ściany. Deski skrzypiały pod stopami, a dźwięk rozbrzmiewał w ogłuszającej ciszy niczym bicie serca. Na dole pachniało stęchlizną, pleśnią… i czymś metalicznym, znajomym. Zapachem krwi.

Światło sączy się przez małe okienko pod sufitem, aw środku klatki… klatki. Rząd za rzędem, zespawane z żelaznych prętów. W każdym momencie coś się poruszało. Z początkiem pomyślałem – szczury. Ale nie. W ich oczach błysnęła inteligencja. Żółte, zwierzęce, a jednak świadome oczy.

Podszedłem o krok bliżej – i odpadem ich. Wilcze Pyski. Ale za duże, za… ludzkie. Ich łapy sięgały krat, pazury drapały metal, a na nadgarstkach widniały ślady liny. Patrzyli na mnie, nietypowe. Czekali.

A potem przejście przez ścianę. Cały tynk był pokryty krzywym pismem mojego męża. Wzory, daty, źródło. Wśród nich – imię mojej babci. Pod spodem, czerwonym markerem, napis: „Sukces”.

Kolana się pode trzymała i chwyciła się ściany, aby nie upaść. Za pomoc polecenia się kroki. Ciężkie, Pewne. Te same, które mają miejsce w pokoju trzy wcześniej. Odwróciłem się – Roman stał w zasadzie. Trzymać dłoniach nóż. trzeba się.

Następny

Aby kontynuować czytanie, kliknij ( NASTĘPNA 》) poniżej !

Reklama
Reklama