Claire prychnęła.
„Dobra. Chcesz znać powód?”
W pomieszczeniu zapadła cisza. Nawet DJ wstrzymał muzykę, bo wszyscy odwrócili głowy.
Claire skrzyżowała ramiona.
„Nie zaprosiłam jej, bo ona wszystko robi wokół siebie. Jest kontrolująca. To MÓJ dzień i nie chciałam, żeby mnie przyćmiła”.
Stałem tam bez słowa, a moje ręce trzęsły się ze złości i upokorzenia.
Liam poczerwieniał.
„Przyćmiewa cię? Ona ZAPŁACIŁA za twój catering. SPĘDZIŁA DNI nad tym tortem, który zaraz pokroisz. To tylko dzięki niej w ogóle doszło do połowy tego ślubu”.
Mama Claire wtrąciła się, próbując bronić córki.
„To jej ślub! Ma prawo decydować, kogo zaprosić”.
Ale Liam nie chciał się na to zgodzić.
„Nie. To okrucieństwo. Nie traktuje się tak rodziny. Nie traktuje się tak NIKOGO”.
Złapał mnie za ramię i poprowadził prosto do środka.
„Skoro ona nie jest mile widziana, to ja też nie”.
Goście z zachwytem patrzyli, jak pan młody staje obok mnie i wpatruje się w swoją nową żonę.
Claire opadła szczęka.
„Naprawdę wybierasz ją zamiast mnie?!”.
A Liam, bez wahania, wypowiedział słowa, które uciszyły salę:
„Nie, Claire. Wybieram PRZYZWYCZAJNOŚĆ ponad ciebie”.